wtorek, 19 lutego 2013

ARRRGH!

Paryskie centrum La Gaîté Lyrique od wielu już lat poprzez swoją działalność wystawienniczą popularyzuje najnowsze odkrycia i nurty we współczesnym wzornictwie, sztukach wizualnych oraz muzyce. Gdy zapada decyzja o zorganizowaniu kolejnego eventu, pewnym jest, że La Gaîté Lyrique zagra po bandzie. Świeżo otwarta ekspozycja "Arrrgh! Monsters in Fashion" nie jest wyjątkiem. Znalazły się na niej bowiem najbardziej krzykliwe i ekstrawaganckie projekty zarówno starych mistrzów, jak i designerów młodego pokolenia. Ich przebrzydłe monstra, antropomorficzne stwory i hybrydy mają źródło w legendach, powieściach science-fiction, mitach i opowiadaniach wymyślanych przez przodków. Niektóre wyglądają jak widziadła po halucynogennych grzybach, inne zaś jak bohaterowie z dziecięcych rysunków. 
Istniejące dotychczas w wyobraźni lub na kartkach papieru, dziś gromadzą się w przestrzeni galerii w postaci kreacji z plastiku, poszarpanej skóry, sztucznych włosów, laserowo ciętej organzy czy nylonu. Obok prac Alexandra McQueena, Waltera van Beirendoncka, Martina Margieli, Garetha Pugh czy Issey Miyake - znanych z upodobania do tego, co ekstraordynaryjne, paryska wystawa prezentuje przede wszystkim imaginarium młodych projektantów aktywnych na wielu polach. Hideki Seo (absolwent antwerpskiej Akademii i asystent Azzedine'a Alaia) twierdzi, że celem powoływania na świat potworów nie jest wytyczanie trendów, lecz dostarczanie kreatywnej przyjemności. Mads Dinesen (duński designer pracujący w Berlinie) posługuje się w modzie fantazyjnymi formami, by zintensyfikować nastrój, jaki towarzyszy projektom, które współrealizuje z muzykami i performerami. Monstra Manon Kündig (Szwajcarka, uczennica van Beirendoncka) powstały z namnożenia się zawiłych, wielobarwnych printów na tkaninach, które zasłaniają twarze, pokrywają dłonie, obwijają sylwetkę warstwami. Bas Kosters (holenderski stylista, projektant, barwny ptak) używa "potwornej" estetyki do ironicznej walki z modą. Organizuje zatem pokaz "Ugly Collection SS12" lub "Fashion Mutant AW11", bawiąc się przy tym wyśmienicie. I zapewne we wszystkich tych działaniach - w mniejszym bądź większym stopniu - o zabawę chodzi. W La Gaîté Lyrique zobaczyć można również realizacje twórców, o których pisałem już wcześniej - Alexis Themistocleous (aka Theo-Mass Lexilectous), Bernhard Willhelm czy Rejina Pyo. Lista nazwisk na "Arrrgh!" jest w istocie potężna, a każdemu z wymienionych warto poświęcić nieco uwagi.



A już niedługo (od 15.03) w Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu otwarta zostanie wystawa "Cuda niewidy", zgłębiająca tajniki współczesnej mody, a dokładnie przyglądająca się efektom aliażu mody, architektury, techniki oraz różnych dziedzin nauki - od mikrobiologii, przez genetykę, po robotykę. Dłuższą notkę o toruńskiej ekspozycji można będzie znaleźć w najbliższym, marcowym numerze "Arteonu".


f.

fot. La Gaite Lyrique FB fanpage / Sleek Magazine FB fanpage / CSW Toruń

sobota, 2 lutego 2013

Katie Eary: Combining Vice & Vogue


Kariera Katie Eary przypomina tornado. Projektantka - drobna, niepozornie zadziorna blondynka - pojawiła się we współczesnej modzie jakby znikąd i z miejsca narobiła niezłego bałaganu. Niedługo po obronie dyplomu na The Royal College of Art w Londynie w 2008, odebrała telefon z redakcji brytyjskiego Vogue. Nieco później Mario Testino sfotografował Kate Moss w kreacji młodej designerki. Ot taka bajka z prestiżowym pismem, mistrzem fotografii i ikoną modelingu w tle. 
Zdjęcia z pierwszego poważnego pokazu Eary, kolekcji na lato zatytułowanej "Naked Lunch" (na cześć powieści Williama S. Burroughsa), zalały wysoką falą tysiące blogów, moodboardów i magazynów. Najsilniejszymi elementami były wówczas getry z printem kości, ścięgien i tętnic, złote body-chains przypominające żebra oraz okulary - wynik współpracy z Lindą Farrow.

Katie Eary znacznie lepiej odnajduje się w męskim krawiectwie, niż w tworzeniu zwiewnych kreacji dla kobiet (a i w tym jest niezła). Brytyjka, zafascynowana witalnością współczesnych młodych mężczyzn, ich chęcią zmieniania się i nieumiarkowaniem w pokonywaniu własnych barier, czerpie z kultury surferów, hip-hopowców i skaterów. To, co zastaje na ulicach przepuszcza przez filtr zasłyszanej ostatnio muzyki, przeczytanych książek, obejrzanych filmów. Typowy schemat pozyskiwania inspiracji i transponowania ich na wyższy level wybiegów, owocuje niezwykle silnymi kolekcjami. Banalne hasło "glamorous streetwear" doskonale odnajduje odzwierciedlenie w projektach Katy Eary. Jej klient czyta Vogue z równą przyjemnością, co Vice.

W poetyce wypracowanej przez Eary ważniejszą rolę odgrywa elastyczność, aniżeli wierność jednemu stylowi. O ile w kolekcji "autumn-winter 2012" rządziła czerń oversize'owych skórzanych kurtek, wielkich plecaków z futrzanym ogonem oraz porwanych w strzępy spodni i swetrów, o tyle "spring-summer 2013" przesycona jest mieszanką oceanicznych motywów, barokowej pompy i skejciarskiej blazy. Choć Eary nie stroni od wyolbrzymiania (duże rozmiary, intensywne barwy, wyraziste tekstury), to nie traci z pola widzenia granicy, dzielącej modę od kostiumu. Młoda projektantka stopniowo przesuwa tę granicę, kreując nowe fasony, wzory i zestawienia, pozyskując tym samym rzeszę nowych miłośników.
f.



fot. katieeary.tumblr.com