piątek, 24 sierpnia 2012

Superbohater


Zapotrzebowanie na superbohaterów można zauważyć gołym okiem. Amerykańska kinematografia pęcznieje do wybuchowych akcji, szybkich ciosów i strojów opinających nadludzko zbudowane ciała. Karmi tą efekciarską papką tysiące widzów, którzy przed ekran siadają w celu "odmóżdżenia" (jakby tego rzeczywiście potrzebowali). Kolejny już raz komiksowi herosi przeżywają renesans, objawiając się w remake'ach i sequelach dawnych historii Boba Kane'a czy Stana Lee.
Skoro wszyscy na świecie marzą o bohaterze, a ja pozostaję nieczuły na postać Iron Mana czy X-Mana, stwierdziłem, że muszę odnaleźć alternatywę. Ku mojemu zaskoczeniu nie było to wcale trudne. W punkcie, gdzie zbiega się moda z wybiegów i piwnic, sztuka z ulicy i galerii, tradycja z książek i nowoczesność z internetowej sieci pojawił się mężczyzna w czerni i diamentowej masce.


Theo-Mass Lexileictous (bo o nim mowa) narodził się, wedle plotek i niejednoznacznych oświadczeń, w nadzwyczajny sposób (jak na superbohatera przystało). Powstał bowiem w wyniku nieudanego eksperymentu laboratoryjnego, a rzędy probówek, preparatów w formalinie i wiązki promieni gamma miały ponoć wpływ na to, jak wygląda i jak się zachowuje. Theo-Mass to w rzeczywistości alter-ego cypryjskiego artysty Alexisa Themistocleousa. Choć pojawił się znikąd i nadal mało o nim wiemy, zdołał zainteresować sobą już wielu ludzi wielu dziedzin. Jak sam twierdzi: "Moja mocą jest 'ucieczka z komiksu'" i dodaje: "Nie jestem superbohaterem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu - nie potrafię latać, ocalić świata czy przywrócić sprawiedliwości". Skąd owa supermoc? Jak się objawia? W odpowiedzi na te i inne pytania pomocne może być prześledzenie mrocznego i uwodzicielskiego imaginarium - zamieszczonych w internecie zdjęć, manifestów, grafik, animacji, filmów. Lexileictous to bohater wizualny, gdziałający na pograniczu sztuk plastycznych, wzornictwa i nauki. Wykorzystuje osiągnięcia postmodernizmu, posthumanizmu. Współpracuje z innymi "twórcami wizualności", m.in. SHOWstudio, Givenchy, Thierry Mugler, Anją Mlakar, Johnem Paulem Pryorem, Reinem Vollengą. Dzięki temu, Lexileictous potrafi kreować wizerunek w nieskończoność, szafuje tożsamościami, umyka jednowymiarowości. Warto zapoznać się z różnymi wcieleniami Theo-Massa, epizodami z jego życia i formami, którymi się posługuje.
(Tumblr , Blog , Profil YT)


Theo-Mass Lexileictous to bez wątpienia superbohater. Jego przeszłość owiana jest tajemnicą. Pojawia się i znika. Spotkanie z nim budzi zarówno strach, jak i pożądliwą ciekawość. I choć nie razi z oczu laserem ani nie jest gromowładny, aura, jaką wokół siebie roztacza ma przyciągającą (super)moc.
f.





fot. theo-mass.tumblr.com

Hype of the week


LE1F - WUT

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

ISSUE 4 & RAF SIMONS



Niech nikt nie myśli, że pisanie o uznanych projektantach do magazynów o modzie to łatwizna. Publikacja niektórych artykułów to często katorżnicza praca, okupiona nieprzespanymi nocami, nerwami zatopionymi w Martini i drążcymi dłońmi nad klawiaturą. Tak było również z moim artykułem o Rafie Simonsie. Na przeszkodzie stanęło usunięcie designera z Jil Sander, długie wyczekiwanie odpowiedzi na pytanie "co dalej?", objęcie stanowiska dyrektora kreatywnego w domu Diora i w końcu mailowe batalie z biurem prasowym Rafa Simonsa. Po zawirowaniach i burzach, po plotkach i niedomówieniach przyszedł jednak czas, kiedy nerwica znika, a ręce pewnie sięgają już po kieliszek szampana.
Z wielką radością pragnę podzielić się moim tekstem dla STAGE FASHION MAGAZINE o małomównym geniuszu, który z ulic małego miasteczka w Belgii trafił do siedziby najwyższej mody.



Don't you dare think that writing about prominent designers for fashion magazines is a piece of cake. Publishing is often a real drudgery, which has its side effects: wakeful nights, a nervousness sunken in Martini or trembling hands over the keyboard. Those symptoms accompanied my article about Raf Simons. A dismissal from Jil Sander, questions like "what happens next?", a headship at Dior and finally a mail-struggle with the press office of Raf Simons crossed my path. Nevertheless, after many maelstroms,the hour has come - a nervousness vanished and my hands confidently grasped a glass of champagne.
I'm pleased to announce that my article for STAGE FASHION MAGAZINE is now online. It is about a taciturn genius, who covered the distance from the streets of a tiny village in Belgium to the headquarters of haute couture.




więcej o STAGE FASHION MAGAZINE tu
about 
STAGE FASHION MAGAZINE here