sobota, 26 lipca 2008

Génial enfant terrible

Akwarele obok lakieru samochodowego, szyfony obok plexiglassu, kryształowe żyrandole i neony, ogień i śnieżne zamiecie, sztywne pozy i oniryczne figury serpentinaty, fluorescenty obok barw starych fotografii. Hologramy obok żywych ludzi.To tylko fragment całego inwentarza materiałów, z których czerpie jeden z największych brytyjskich projektantów mody – Alexander McQueen.
Czym różni się rzeźbiarz od projektanta mody? Niczym. Nadawanie kształtu glinie, metalom, drewnu wymaga od artysty tyle samo pomyślunku, zaangażowania i talentu rzemieślniczego co obróbka jedwabiu czy tweedu. McQueen to genialny krawiec i projektant-wizjoner. Bez najmniejszego skrępowania lawiruje między ulegającą rozkładowi organicznością a sterylnym syntetykiem godnym space-age’u. Wierny klasycznemu pięknu Huberta de Givenchy (który tworzył m.in. dla A. Hepburn) i buntowniczy jak Giacomo Balla w swoim Il vestito antineutrale (o którym wspomnę później).
Jak mówił Y. Klein: nowy świat domaga się nowego człowieka. Nikomu wcześniej nieznany McQueen spadł jak grom z jasnego nieba i wstąpił (dzięki wstawiennictwu ś.p. Isabelli Blow) w szeregi największych światowych projektantów. Odróżniał się jednak od innych. McQueen początkowo chciał podnieść powieki zaspanych krytyków, widzów, ludzi z ulicy. Pokaz mody nie kończy się na catwalku i modelkach-wieszakach. Ubrania mają dać sygnał do opowiedzenia historii. Pokazy McQueena to nie spektakle teatralne, to performances, happeningi i environmenty. To istny assemblage, gdzie obiekty pozamalarskie, jak żywe motyle i roboty, łączą się z idealnie skrojonymi materiałami.
Wielu ludzi trzyma się z daleka od mody, tak jak od sztuki. Jednej zarzuca się niefunkcjonalność, bo jak można chodzić po mieście z maską szermierczą na twarzy, drugiej anestetyzm („i to ma być sztuka?!”). Pojęcie, czy raczej teoria sztuka dla sztuki, jak powszechnie wiadomo, diametralnie zmieniła znaczenie i daleka jest od tej pierwotnej – Cousina czy Przybyszewskiego. Sztuka czysta nie znajduje jednak odzwierciedlenia w pracach McQueena. Moda jest tworem utylitarnym, a więc sprzecznym z l'art pour l'art. Jak więc wytłumaczyć ekscentryzm w kształcie ubiorów, materiałach, z których są wykonane? Z subiektywnego punktu myślenia, porównam geniusz krzyku McQueena z manifestem Balli.
Jeden z czołowych futurystów Giacomo Balla 11 września 1914 roku napisał Ubranie antyneutralne: Pragnąc wyzwolić swą rasę od neutralności, bojaźliwego niezdecydowania i wahania, negującego pesymizmu i nostalgicznej niemocy romantycznej i zramolałej, od lęków, nadmiernej ostrożności i niezdecydowania. Ubiór miał więc być krzykliwy i asymetryczny – odważny i nowoczesny. Człowiek myśli tak, jak się ubiera. Zadaniem asymetrii było pokonanie drętwoty i przeciętności tzw. dobrego gustu – przykrych tradycji.
McQueen dzięki swoim radykalnym pomysłom zdobył anachroniczne już miano enfant terrible. Walczy z tandetą, odsuwa historię, a jednocześnie z nią współpracuje (inspiracją była m.in. kolonizacja brytyjska w Indiach, czy inwazja brytyjska na Szkocję w XVIII wieku). Tworzy piękno z tego co naturalne i z tego co dalekie od naturalności. Zawsze zachowuje złoty środek, idealne proporcje, nawet wtedy, gdy materiały wydają się być niemożliwe do ułożenia.

Awangardowy ekscentryzm i wyrafinowany tradycjonalizm. Liryczny introwertyzm i sadomasochizm. Pogańska poezja i królewska elegancja.
Talent i perfekcjonizm.
f.