Zapotrzebowanie na superbohaterów można zauważyć gołym okiem. Amerykańska kinematografia pęcznieje do wybuchowych akcji, szybkich ciosów i strojów opinających nadludzko zbudowane ciała. Karmi tą efekciarską papką tysiące widzów, którzy przed ekran siadają w celu "odmóżdżenia" (jakby tego rzeczywiście potrzebowali). Kolejny już raz komiksowi herosi przeżywają renesans, objawiając się w remake'ach i sequelach dawnych historii Boba Kane'a czy Stana Lee.
Skoro wszyscy na świecie marzą o bohaterze, a ja pozostaję nieczuły na postać Iron Mana czy X-Mana, stwierdziłem, że muszę odnaleźć alternatywę. Ku mojemu zaskoczeniu nie było to wcale trudne. W punkcie, gdzie zbiega się moda z wybiegów i piwnic, sztuka z ulicy i galerii, tradycja z książek i nowoczesność z internetowej sieci pojawił się mężczyzna w czerni i diamentowej masce.
(Tumblr , Blog , Profil YT)
Theo-Mass Lexileictous to bez wątpienia superbohater. Jego przeszłość owiana jest tajemnicą. Pojawia się i znika. Spotkanie z nim budzi zarówno strach, jak i pożądliwą ciekawość. I choć nie razi z oczu laserem ani nie jest gromowładny, aura, jaką wokół siebie roztacza ma przyciągającą (super)moc.
f.
fot. theo-mass.tumblr.com